Tytuł oryginału: The
Siren
Liczba stron: 392
Wydawnictwo: Jaguar
Kahlen to syrena,
która musi być posłuszna rozkazom wydawanym jej przez Ocean. Jej
głos, odbierający rozsądek i budzący pragnienie rzucenia się w
morską toń, jest śmiertelnie groźny dla ludzi. Akinli to
zwyczajny człowiek – pełen ciepła, przystojny chłopak,
dokładnie taki, o jakim od dawna marzy Kahlen. Jeśli się w nim
zakocha, narazi ich oboje na ogromne niebezpieczeństwo… ale nie
jest w stanie wytrzymać rozłąki. Czy zaryzykuje wszystko, by pójść
za głosem serca?
Syrena to debiutancka powieść Kiery Cass. Która
fanka serii Rywalki nie miałaby sięgnąć po tę książkę?
Osobiście „zachwycona” historią Americi Singer wiedziałam, że
Syrena to must have dla mnie i muszę się za nią zabrać jak
najszybciej. Już wcześniej słyszałam podzielone opinie, a tych
nieprzychylnych było zdecydowanie więcej. Widziałam opinie jakoby
Syrena miała być napisana takim językiem, jakby nawet nie wyszła
spod pióra jednej osoby. W końcu i u mnie przyszedł na nią czas i
postanowiłam sama wyrobić sobie o niej zdanie.
Z opisu wyobrażałam ją sobie jako historię
opartą na Małej Syrence. Może to było złe skojarzenie z mojej
strony, ale wydarzenia w środku mało ją przypominały w momencie,
kiedy czytałam. Teraz, kiedy sięgam wstecz do fabuły ma kilka
elementów wspólnych, ale ogólnie nie przypominają siebie. Muszę
przyznać, że opisy Matki Ocean i wszystko, co opisywało Ją bardzo
mnie denerwowały. Pierwsze 80 stron było katorgą, bo ciągle były
do niej odniesienia, a pod koniec tej „pierwszej” części miałam
szczerze dość. Tak, jak innym, zaczęło podobać mi się bardziej,
kiedy bohaterka w końcu poznaje obiekt swoich westchnień i
zakochuje się.
Pomysł na fabułę sam w sobie jest naprawdę
dobry. Nawet opisując tę książkę mojej przyjaciółce
stwierdziła, że musi być naprawdę ciekawa. Pomysł dobry, z
realizacją już trochę gorzej. Ale zapewne wynika to z faktu, że
była to debiutancka powieść autorki. Mogło być dobrze, wyszło
bez ładu i składu. Zastanawia mnie, co by wyszło gdyby autorka
teraz napisała ją jeszcze raz, i gdyby ten sam zarys fabuły miałby
zrealizować inny autor. Mogłoby wyjść to już ciekawiej niż mamy
podane teraz,
Oceniając Khalen i Akinlego, żadna para tak dawno
mnie nie denerwowała. Może inaczej- żadne myśli głównej
bohaterki o swojej miłości mnie tak nie denerwowały. Bo jeśli
chodzi o chłopaka, nie mam mu nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie.
Akinli bardzo mi imponował, ale Khalen wszystko niszczyła. Nie
mówiąc już o tym, jak wspaniale zakochali się w sobie w niecały
tydzień. Ogólnie patrząc, cała ich historia nie była zła, ale
moim zdaniem to wszystko potoczyło się za szybko i nie pasował mi
sposób w jaki ich relacja była przedstawiona. Natomiast końcowe
rozdziały z punktu widzenia Akinlego uratowały trochę całokształt,
na ile dało się go uratować.
Podsumowując, można sięgnąć jeśli nie ma się
nic ciekawszego do wyboru, ale inaczej nie polecałabym.
2/5
Serię Rywlaki tej autorki uwielbiam i ta powieść również była na mojej liście do przeczytania. Teraz się niestety waham, bo nie chcę sobie zepsuć opinii o twórczości pani Cass :(
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
bookowe-love.blogspot.com
Zawsze warto przekonać się samemu ;)
UsuńUwielbiam panią Cass, więc ta książka była na mojej liście książek do przeczytania ale skoro tak nisko ją oceniasz, to chyba prędko po nią nie sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKochana, twój blog jest świetny! Pisz tak dalej, bo świetnie ci to wychodzi <3
Oczywiście Obserwuję ;)
Pozdrawiam cię z całego serduszka i zapraszam do mnie na 'LBA #6 i #7' :)
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
P.S. Zapraszam do obserwowania mojego bloga :D
Niestety, dla mnie jej książki są raczej porażką - nie przebrnęłam nawet przez pierwszy tom "Rywalek" i wątpię, żebym miała kiedykolwiek chęć na powrót do jej twórczości. Ale wiem, że ma grono wiernych czytelniczek i cieszę się, że znalazły coś, co leży w ich guście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
www.maialis.pl
Wiadomo, że każdy ma swoje preferencje czytelnicze i nie każdemu wszystko przypada do gustu. Tym bardziej, jeśli nie przebrnęłaś nawet przez Rywalki nie ma co zawracać sobie głowy Syreną.
UsuńMoja przyjaciółka, ogromna fanka "Rywalek", przeczytała "Syrenę" i stwierdziła, że jest genialna i też ją muszę przeczytać. Niestety Kiera Cass jakoś do mnie nie przemawia... Myślę, że to nie autorka dla mnie i oceniłabym książkę jak ty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://artefakty-nuki.blogspot.com/
Książka patrząc całościowo nie była tak zła. Może jestem już po prostu za stara na tak poprowadzoną fabułę ;)
UsuńCzytałam bo chciałam przekonać się, jak wyglądają inne powieści autorki "Rywalek" i ta... była bardzo podobna pod pewnymi względami :) Podobały mi się wątki mitologiczne, ale przebieg relacji między bohaterami... tutaj można by coś poprawić.
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie :)
UsuńPo takiej recenzji nie mam w ogóle ochoty sięgać po tę książkę. "Rywalki" przeczytałam, bo mnie niesamowicie wciągnęły, ale koniec końców nie wspominam ich jakoś dobrze. A jeżeli tutaj jest gorzej i ta miłość która pojawia się znienacka - to raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńhttp://magiel-kulturalny.blogspot.com/
Młodszym czytelnikom może przypaść to do gustu, ale jestem już za stara na tak prowadzoną fabułę. Podejrzewam, że Ty także ;)
UsuńTrzeba się w końcu zabrać za 4. i 5. tom. Na początku sądziłam, że 3 mi wystarczą, ale tęsknię za tym lekkim stylem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ola z http://pomiedzy-ksiazkami.blogspot.com/
Rywalki obowiązkowo :D
Usuń