25 listopada 2015

[20] Sarah J. Maas - Szklany tron


Tytuł oryginału: Throne of glass
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 520

Celaena Sardothien odbywała ciężką karę za swoje przewinienia wystarczająco długo, by przyjąć propozycję, z której nie skorzystałby nawet szaleniec: jej dożywotnia niewolnicza praca w kopalni soli nie musi kończyć się dopiero z dniem jej śmierci, jeśli tylko dziewczyna zdecyduje się wziąć udział w turnieju o miano królewskiego zabójcy. To będzie walka na śmierć i życie, ale Celaenie nieobce są tajniki fachu zawodowego mordercy. Jeśli się jej powiedzie, po kilkuletniej służbie na królewskim dworze odzyska wolność. Jeśli nie – zginie z rąk któregoś z przeciwników: złodziei, zabójców i wojowników, najlepszych w całym królestwie. Szanse na pomyślne przejście wszystkich etapów turnieju są niewielkie, ale Celaena nie ma nic do stracenia.
Pod okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna przygotowania do starcia z najgroźniejszymi osobnikami królestwa. Wkrótce jednak pojawiają się komplikacje: ginie jeden z uczestników turnieju, a niedługo potem podobny los spotyka innego rywala młodej zabójczyni.
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.

 „Najprawdziwszym złem na świecie są czyny człowieka. „

Po wielu recenzjach tej książki przyszła kolej, abym w końcu i ja dodała coś od siebie na jej temat. Przeczytałam ich wiele i za każdym razem nie wydawała mi się ciekawa. Jest dość popularna za granicą, w Polsce nie tak bardzo, ale jednak każda opinia z jaką się spotykałam była pozytywna. Postanowiłam w końcu dowiedzieć się co w niej takiego jest, że wszyscy się nią zachwycają.
Po wzięciu jej do ręki pierwsze, co rzuciło mi się w oczy było tłumaczenie. Wydawało mi się, że czytam jakieś nieoficjalne tłumaczenie. Zdania nie były na wysokim poziomie. Musiałam dowiedzieć się, czy jest to wina tłumacza, czy niezbyt wyszukanego języka autorki. Przeszukałam więc internet w poszukiwaniu książki w oryginale i po przeczytaniu kilka nie miałam do autorki żadnych zastrzeżeń. Postanowiłam jednak zignorować wspaniałe tłumaczenie (co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że wolę jednak czytać w oryginale) i skupić się na fabule. O dziwo po kilku rozdziałach nie było już tak źle i problemy z początku przeszły w niepamięć.
Podobał mi się sposób narracji. Narrator trzecioosobowy, który opowiadał z punktu widzenia bohatera (o ile ma to sens), a właściwie kilku bohaterów. Najczęściej była to Celaena, ale także Chaol, Dorian i kilku innych. Podobało mi się to, ponieważ można było poznać myśli kilku bohaterów i nie było w tym też głupiego, irytującego sposobu myślenia głównej bohaterki, które czasem się zdarza.

„Mogłabyś kiedyś wstrząsnąć gwiazdami - szepnęła. - Jeśli się ośmielisz, będziesz w stanie dokonać wszystkiego. W głębi serca sama o tym wiesz i to chyba przeraża cię najbardziej.„

Nie spodziewałam się, że historia pójdzie w taką stronę. Myślałam, że otrzymam książkę w której główna bohaterka stanie w pojedynku na śmierć i życie, aby otrzymać ukochaną wolność i że będzie ona głównie o zabijaniu.
Tutaj natomiast otrzymujemy bardzo rozwinięty wątek związany z magią, na którym mam wrażenie opiera się ta książka. Na początku byłam sceptycznie nastawiona, sądziłam, że jest to wątek poboczny, który oddali się w zapomnienie a autorka skupi się na walce. Tutaj natomiast otrzymujemy tego po równo, co scala tę historię. Mam wrażenie, że w kolejnych tomach będzie tego znacznie więcej, a wątki walki i zabójstw zejdą na dalsze tory. Jest w to zamieszane wiele osób, ale dopiero w trakcie czytania autorka podaje nam po kolei różne fakty i wydarzenia, które pod koniec dają nam obraz tego, co w królestwie Adarlandu się dzieje.

„Bariery topiły się z każdym dniem. To on na to pozwalał. Znikały, gdy słyszał autentyczny, szczery śmiech dziewczyny. Kurczyły się, gdy widział ją śpiącą z twarzą na otwartej książce. Malały, bo wiedział, że zwycięży w turnieju. „

Mam mieszane uczucia natomiast, jeśli chodzi o bohaterów. A raczej nie o nich samych, a ich historię.
Celaena jest wspaniałą, niezależną, zdeterminowaną, czasem nawet okrutną dziewczyną. Kiedy ją poznajemy myśli jak zabójczyni i tak się zachowuje. Myślałam, że będzie taka przez cały czas, jednak w momencie kiedy trafia na zamek i dni mijają zmienia się. Głównie z powodu Kapitana Gwardii – Chaola i jego najlepszego przyjaciela, następcę tronu Księcia Doriana. O ile wątek Celaeny i Chaola bardzo mi się podobał (i dalej podoba, mam nadzieję, że w kolejnych częściach dostanę ich więcej) tak późniejsze wydarzenia nie całkiem. Jeśli chodzi o relacje jakie ich łączyły, z początku była to niechęć przeradzająca się w znajomość. Od początku dało się wyczuć chemię między nimi i byłam zadowolona, że nic nie dzieje się zbyt szybko. Później jednak, kiedy doszedł do nich Dorian nie było już tak ciekawie. Miałam wrażenie, że powstał z tego kolejny trójkąt. Celaena nie była zdecydowana, z obojga traktowała tak samo. W jednym momencie mówiła, że lubi Chaola, cieszy się z jego towarzystwa, żeby w następnym spędzać czas z Dorianem i myśleć na temat jego wspaniałych oczu.
Rozumiem, że Sarah J. Maas daje nam w tym momencie możliwość wyboru komu dopingujemy, ale mnie osobiście irytowało to za każdym razem kiedy się działo.


Mimo wszystko książka bardzo mi się podobała i już zaraz zabieram się za drugą część. Polecam tym, którzy lubią fantastykę i nie mieli z tą pozycją jeszcze styczności. Odbieram ją pozytywnie, aczkolwiek nie wiem, czy podzielam aż tak bardzo zdanie innych, którym podobała się tak bardzo. Wiele czynników się na to złożyło i myślę, że inaczej bym ją odbierała, gdyby nie problem z tłumaczeniem na początu. Mimo wszystko myślę, że seria może należeć do jednej z moich ulubionych kiedy już ją skończę.


4/5

• Konkurs •

• Konkurs •

• Konkurs •

• Konkurs •

© Izabella. Obsługiwane przez usługę Blogger.