Tytuł oryginału: Throne of
glass
Wydawnictwo: Uroboros
Liczba stron: 520
Celaena Sardothien odbywała ciężką karę za swoje przewinienia
wystarczająco długo, by przyjąć propozycję, z której nie
skorzystałby nawet szaleniec: jej dożywotnia niewolnicza praca w
kopalni soli nie musi kończyć się dopiero z dniem jej śmierci,
jeśli tylko dziewczyna zdecyduje się wziąć udział w turnieju o
miano królewskiego zabójcy. To będzie walka na śmierć i życie,
ale Celaenie nieobce są tajniki fachu zawodowego mordercy. Jeśli
się jej powiedzie, po kilkuletniej służbie na królewskim dworze
odzyska wolność. Jeśli nie – zginie z rąk któregoś z
przeciwników: złodziei, zabójców i wojowników, najlepszych w
całym królestwie. Szanse na pomyślne przejście wszystkich etapów
turnieju są niewielkie, ale Celaena nie ma nic do stracenia.
Pod
okiem wymagającego dowódcy straży rozpoczyna przygotowania do
starcia z najgroźniejszymi osobnikami królestwa. Wkrótce jednak
pojawiają się komplikacje: ginie jeden z uczestników turnieju, a
niedługo potem podobny los spotyka innego rywala młodej
zabójczyni.
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.
Czy Celaena zdoła dowiedzieć się, kto stoi za tajemniczymi zabójstwami? Czasu jest coraz mniej, a dziewczyna musi mieć się na baczności – zabójca może obrać za kolejny cel właśnie ją. Śledztwo doprowadzi do odkryć, których nigdy by się ni niespodziewała.
„Najprawdziwszym złem na świecie są czyny człowieka. „
Po wielu recenzjach tej książki przyszła kolej, abym w końcu i
ja dodała coś od siebie na jej temat. Przeczytałam ich wiele i za
każdym razem nie wydawała mi się ciekawa. Jest dość popularna za
granicą, w Polsce nie tak bardzo, ale jednak każda opinia z jaką
się spotykałam była pozytywna. Postanowiłam w końcu dowiedzieć
się co w niej takiego jest, że wszyscy się nią zachwycają.
Po wzięciu jej do ręki pierwsze, co rzuciło mi się w oczy było
tłumaczenie. Wydawało mi się, że czytam jakieś nieoficjalne
tłumaczenie. Zdania nie były na wysokim poziomie. Musiałam
dowiedzieć się, czy jest to wina tłumacza, czy niezbyt wyszukanego
języka autorki. Przeszukałam więc internet w poszukiwaniu książki
w oryginale i po przeczytaniu kilka nie miałam do autorki żadnych
zastrzeżeń. Postanowiłam jednak zignorować wspaniałe tłumaczenie
(co tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu że wolę jednak czytać
w oryginale) i skupić się na fabule. O dziwo po kilku rozdziałach
nie było już tak źle i problemy z początku przeszły w niepamięć.
Podobał mi się sposób narracji. Narrator trzecioosobowy, który
opowiadał z punktu widzenia bohatera (o ile ma to sens), a właściwie
kilku bohaterów. Najczęściej była to Celaena, ale także Chaol,
Dorian i kilku innych. Podobało mi się to, ponieważ można było
poznać myśli kilku bohaterów i nie było w tym też głupiego,
irytującego sposobu myślenia głównej bohaterki, które czasem się
zdarza.
„Mogłabyś kiedyś wstrząsnąć gwiazdami - szepnęła. -
Jeśli się ośmielisz, będziesz w stanie dokonać wszystkiego. W
głębi serca sama o tym wiesz i to chyba przeraża cię
najbardziej.„
Nie spodziewałam się, że historia pójdzie w taką stronę.
Myślałam, że otrzymam książkę w której główna bohaterka
stanie w pojedynku na śmierć i życie, aby otrzymać ukochaną
wolność i że będzie ona głównie o zabijaniu.
Tutaj natomiast otrzymujemy bardzo rozwinięty wątek związany z
magią, na którym mam wrażenie opiera się ta książka. Na
początku byłam sceptycznie nastawiona, sądziłam, że jest to
wątek poboczny, który oddali się w zapomnienie a autorka skupi się
na walce. Tutaj natomiast otrzymujemy tego po równo, co scala tę
historię. Mam wrażenie, że w kolejnych tomach będzie tego
znacznie więcej, a wątki walki i zabójstw zejdą na dalsze tory.
Jest w to zamieszane wiele osób, ale dopiero w trakcie czytania
autorka podaje nam po kolei różne fakty i wydarzenia, które pod
koniec dają nam obraz tego, co w królestwie Adarlandu się dzieje.
„Bariery topiły się z każdym dniem. To on na to pozwalał.
Znikały, gdy słyszał autentyczny, szczery śmiech dziewczyny.
Kurczyły się, gdy widział ją śpiącą z twarzą na otwartej
książce. Malały, bo wiedział, że zwycięży w turnieju. „
Mam mieszane uczucia natomiast, jeśli chodzi o bohaterów. A
raczej nie o nich samych, a ich historię.
Celaena jest wspaniałą, niezależną, zdeterminowaną, czasem
nawet okrutną dziewczyną. Kiedy ją poznajemy myśli jak zabójczyni
i tak się zachowuje. Myślałam, że będzie taka przez cały czas,
jednak w momencie kiedy trafia na zamek i dni mijają zmienia się.
Głównie z powodu Kapitana Gwardii – Chaola i jego najlepszego
przyjaciela, następcę tronu Księcia Doriana. O ile wątek Celaeny
i Chaola bardzo mi się podobał (i dalej podoba, mam nadzieję, że
w kolejnych częściach dostanę ich więcej) tak późniejsze
wydarzenia nie całkiem. Jeśli chodzi o relacje jakie ich łączyły,
z początku była to niechęć przeradzająca się w znajomość. Od
początku dało się wyczuć chemię między nimi i byłam
zadowolona, że nic nie dzieje się zbyt szybko. Później jednak,
kiedy doszedł do nich Dorian nie było już tak ciekawie. Miałam
wrażenie, że powstał z tego kolejny trójkąt. Celaena nie była
zdecydowana, z obojga traktowała tak samo. W jednym momencie mówiła,
że lubi Chaola, cieszy się z jego towarzystwa, żeby w następnym
spędzać czas z Dorianem i myśleć na temat jego wspaniałych oczu.
Rozumiem, że Sarah J. Maas daje nam w tym momencie możliwość
wyboru komu dopingujemy, ale mnie osobiście irytowało to za każdym
razem kiedy się działo.
Mimo wszystko książka bardzo mi się podobała i już zaraz
zabieram się za drugą część. Polecam tym, którzy lubią
fantastykę i nie mieli z tą pozycją jeszcze styczności. Odbieram
ją pozytywnie, aczkolwiek nie wiem, czy podzielam aż tak bardzo
zdanie innych, którym podobała się tak bardzo. Wiele czynników
się na to złożyło i myślę, że inaczej bym ją odbierała,
gdyby nie problem z tłumaczeniem na początu. Mimo wszystko myślę,
że seria może należeć do jednej z moich ulubionych kiedy już ją
skończę.
4/5